Cudów nie ma. Nie wnikam też czy wszyscy zachwalający te urządzenia na anglojęzycznych forach są producentami czy sprzedawcami, bo wtedy takie zachowanie byłoby "uzasadnione". W każdym razie wypowiedzi są na plus.
Jeśli chodzi o moje testy to procedura testowa wygląda tak:
- naładować akumulator do wystąpienia oznak pełnego naładowania.
- odczekać godzinę
- wykonać pomiar poprzez:
1. określenie rezystancji wewnętrznej akumulatora lub,
2. określenie długości pracy pod obciążeniem w określonym odcinku czasu (obserwować szybkość spadku napięcia na zaciskach akumulatora)
- wyniki pomiaru należy zanotować.
- podłączyć układ desulfatora równolegle z prostownikiem na okres 7 dni utrzymując napięcie 13.8-14.2V!. Urządzenie można podłączać również i bez prostownika jednak w takim wypadku należy bezwzględnie raz dziennie kontrolować napięcie na zaciskach baterii i w razie konieczności ją doładować.
- odłączyć desulfator i prostownik od baterii odczekać godzinę wykonać ponownie pomiary baterii (pomiar rezystancji wewnętrznej lub pod obciążeniem)
Po tygodniu akumulator dłużej utrzymuje napięcie pod obciążeniem i ma niższą rezystancję wewnętrzną. Niestety "jak niższa" nie jestem w stanie powiedzieć gdyż nie posiadam akumulatora nowego by zdjąć pomiar i mieć odniesienie do nowego.
Te "dłuższe" utrzymywanie napięcia również nie jest szokujące - po dwóch miesiącach jest to prawie 40% dłużej niż czas przed rozpoczęciem desulfacji. Co dość istotne akumulator "testowy" to staruszek który dużo w życiu widział.
edit: desulfator to narzędzie raczej pielęgnacji niż reanimacji. Reanimacja jest najczęściej ekonomicznie niezasadna.
...bo czasami wystarczy rozebrać i dobrze przedmuchać.
Jestem b. rzadko przed monitorem, choć staram się jak mogę - brak czasu. Jeśli szukasz kontaktu bezpośredniego to monitorowany jest tylko mail firmowy.