Bujam w obłokach uczepiony do nęcącego pomysłu i byłbym wdzięczy gdyby ktoś światlejszy w elektryce sprowadził mnie na ziemię uświadamiając mi, że to zbyt trudne, drogie i w ogóle niedasie.
O co chodzi: czy miałoby sens zastosowanie baterii trakcyjnej od wózka widłowego jako magazynu energii elektrycznej do wykorzystania we chałupie?
Widzę z pierwszej lepszej oferty, że kosztuje takie ustrojstwo ok. 2-3 tys. zł a zgromadzić potrafi jakieś 6-7kWh. To tyle, ile zwykle wynosi moje dobowe zużycie prądu. Więc uknułem sobie taką wizję (abstrahując póki co od realiów technicznych):
- wpinam taki akumulatorek w domową instalację 230V
- ładuję go prądem w tanich godzinach taryfy G12w oraz z instalacyjki PV
- zużywam w drogich godzinach, najlepiej gdyby całą instalację ze wszystkimi sprzętami był w stanie zasilić, a po wyczerpaniu przełączałoby się to to na sieć
Teraz realia. Dobowe zużycie prądu to jakieś 6-7kWh, do 10-12kWh w weekendy. Najbardziej wyszukane sprzęty elektryczne na pokładzie to piekarnik, czajnik, pralka, lodówka, spawarka.
Odnośnie zastosowania baterii trakcyjnej mam same pytania:
- jakiej żywotności tego grata można się spodziewać?
- czy do ładowania czegoś takiego potrzebny jest specjalny (drogi) sprzęt i ile takie ładowanie może trwać?
- czy to wymaga częstego/uciążliwego/drogiego serwisu?
- czy nie jest jakoś szczególnie niebezpieczne trzymać to w piwnicy?
Pozostaje też kwestia połączenia tego wszystkiego razem: instalacji PV, instalacji domowej, baterii; ładowania jej z dwóch źródeł, zasilania domowej sieci 230V z baterii zamiast z elektrowni i przełączania na elektrownię po rozładowaniu baterii. Założę się, że tu aż roi się od drogich/trudnych problemów, tylko jako laik ich nie dostrzegam.
Może ktoś już ten temat zgłębiał i byłby w stanie wskazać przyczyny dla których to jest nierealne lub nieopłacalne i lepiej od razu przestać o tym myśleć?
pozdro.